Bal Sylwestrowy z przełomu 2014 i 2015 roku był zdecydowanie najlepszym balem sylwestrowym, na jakim dane mi było być. Muszę przyznać, że byłem wielce przeciwny świętowaniu Nowego Roku w jakiejś sali bankietowej w tłumie nieznanych mi osób, z zaledwie kilkoma znajomymi parami. Żona uparła się jednak, że tego roku musimy iść na bal, bo od paru lat siedzimy jedynie w domu i nic ze sobą nie robimy. No cóż, jak żona kazała, tak dobry mąż zrobił.
Na bal wybraliśmy się z paroma naszymi znajomymi, w tym moim kolegą z pracy i jego narzeczoną. Olaf, podobnie jak ja, pracuje jako doradca ds. leasingu Przemyśl, dlatego wiedziałem, że gdyby impreza się nie udała, to zawsze będę miał z kim porozmawiać.
Jak się okazało, na rozmowy nie było prawie w ogóle czasu, bo cały czas szaleliśmy na parkiecie. Do stołu wracaliśmy tylko na posiłki i alkohol – resztę czasu spędziliśmy szalejąc w rytm muzyki. Zespół, który grał na Sylwestrze był naprawdę dobry. Umiejętnie łączył przeboje disco polo, z polską i zagraniczną muzyką rozrywkową. Nogi same podrygiwały do taktu, a mimo, że nie jestem wybitnym tancerzem, to bawiłem się świetnie.
Moja żona też była zadowolona z balu. Gdy wracaliśmy taksówką do domu to z emocji nie zamykała jej się buzia – trajkotała jak najęta, co jeszcze nakręcał krążący po jej żyłach alkohol. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że skończyłem z domowymi Sylwestrami. Za rok też idziemy na bal!