Kiedy siostra powiedziała mi, że do jej firmy potrzebują pracownika na stanowisku doradcy ds. leasingu, od razu pomyślałem, że jest to znak od losu mówiący mi, że moje miejsce jest w branży leasingowej. Od pewnego czasu byłem na bezrobociu, nie miałem pomysłu na siebie i swój zawód, dlatego bez wahania postanowiłem wziąć udział w rekrutacji i spróbować dostać się do firmy zatrudniającej moją siostrę.
Miałem trochę doświadczenia w obsłudze klientów i sprzedaży, bo wcześniej pracowałem w zawodzie doradcy klienta. Wiedziałem jak obchodzić się z nabywcami i jak zachęcać ich do zakupu. Dodatkowo miałem (i oczywiście mam) dyplom ukończenia uczelni wyższej na kierunku marketing i zarządzanie. Te cechy miały sprawić, że zostałbym zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną i wybrany na doradcę, doradca ds. leasingu Gliwice.
Zgodnie z oczekiwaniami, po przesłaniu swojego podania o pracę otrzymałem telefon z informacją o rozmowie kwalifikacyjnej. Byłem zadowolony z takiego rozwoju sytuacji, choć niezbyt zaskoczony. Prawdziwe zaskoczenie przyszło z chwilą, w której okazało się, że mimo świetnie poprowadzonej rozmowy kwalifikacyjnej nie awansowałem do drugiego etapu rozmów. Byłem bardzo zdziwiony, bo przecież w mojej opinii poszło mi powalająco. Na spotkaniu byłem wyluzowany i bardzo rozmowny, często się śmiałem i sprawiałem wrażenie profesjonalisty. Ciekawe czemu komisja zdecydowała się mnie nie zakwalifikować – może byłem zbyt otwarty jak na ich standardy?