Nie wiem jak dotrwam do rozmowy z klientem zaplanowanej na 14.00, bo mamy dopiero 9.00 rano, a ja czuję się tak, jakby wczoraj wieczorem przejechał po mnie czołg, później spadł mi na głowę fortepian, a do tego w mojej głowie rozszalała się prawdziwa burza z grzmotami, piorunami i deszczem. Grzmoty i pioruny to oczywiście ostre bóle głowy i chwilowe zamroczenia, deszczem nazwać można natomiast katar, który od rana ciurkiem leje mi się z nosa. Jeszcze kilka godzin temu wmawiałem sobie, że wszystko szybko mi przejdzie, jednak teraz muszę przyznać, że zwyczajnie się pochorowałem.
Gdyby nie to, że zaplanowane spotkanie było już kilka razy przekładane i to głównie z mojej winy, nie mogę i tym razem przełożyć rozmowy. Jestem przekonany, że tym razem klient zdenerwowałby się nie na żarty i w końcu przestał interesować usługami naszej firmy. Moim zadaniem jest więc przetrwać do tej 14.00, iść na spotkanie, zebrać do kupy resztkę sił i umiejętności negocjacyjnych i podpisać z klientem umowę. Na razie to zadanie wydaje mi się być nie do wykonania, bo czuję, że umieram, doradca ds. leasingu Katowice. Koleżanka, która zobaczyła jak kiepsko dziś wyglądam zaoferowała mi, bym poszedł do domu się wyleczyć, a ona tym razem załatwi za mnie spotkanie z klientem. OK, jest to jakaś opcja, jednak pamiętajmy, że jeśli to Majka podpisze tę umowę, to ona dostanie za nią premię, a nie ja. Ja napracowałem się przy przygotowaniu oferty, a Majka zbierze całą forsę. To nie byłoby zbyt sprawiedliwe.